Artykuły
Pandemia COVID-19 wywołała skutki we wszystkich aspektach naszego życia. Ze względu na reżim sanitarny oddziały porodowe w większości szpitali w Polsce i na świecie odmówiły możliwości przeprowadzania porodów rodzinnych. Alternatywą wobec porodu w warunkach szpitalnych jest więc poród domowy, podczas którego decyzję o obecności osób trzecich podejmuje rodząca. Niewątpliwie historia zatacza tu koło, ponieważ na powrót poród ze zdarzenia medycznego staje się wydarzeniem rodzinnym i intymnym. Konotacje związane z porodem domowym w dyskursie publicznym i medialnym są dychotomiczne. Ścierają się tu biegunowe opinie: najczęściej są to bezpieczeństwo/ryzyko i szansa/szaleństwo oraz synonimiczne określenia obu par. Paradoksalnie ta dwudzielność obecna była również w kulturach tradycyjnych i kulturze ludowej, ale tamte wizje świata skupiały się na szeregu zakazów i nakazów związanych z ciążą, porodem i połogiem. Problemem nie było miejsce porodu, bo wiadomo, że musiał się on odbywać w przestrzeni domostw, w społeczności bliskiej ciężarnej, ale to, jak powinien przebiegać. Współcześnie, szczególnie w czasie pandemii, powraca się do praktyki porodu domowego, która ma już diametralnie inny kształt niż dawne, historyczne porody w domu. Jednak emocje, które wywołuje, ciągle oscylują między lękiem a euforią.